Artykuły |
„W życiu artysty najważniejsze są trzy daty – narodzin, wydania pierwszego singla i śmierci" – powiedział Krzysztof Wodniczak, pomysłodawca pierwszego w dziejach wydarzeń „Poznaniacy pamiętają Presley`a" rejsu statkiem. Parafrazując te słowa, w rytmie „That`s All Right", zaśpiewajmy – w historii Poznania, już za kilka lat stanie się unikatową tradycja Rejsów z Presley`em.
Rejs rozpoczął się 15 sierpnia br., kilka bitów po godzinie 15. Wskazówka słońca jak ramię gramofonu, wskazywała właściwy czas na „Love me tender" i „It`s now or never". Popłynęliśmy...
Słuchaliśmy nagrań z płyty i grającego na żywo dziennikarskiego big bandu (szczególnie czułe dźwięki kontrabasu Kazimierza Millera i drapieżne nastroje gitary Zbyszka Ostrowskiego, która w ruchach jego dłoni była klasyczna jedynie nazwy). Wspominaliśmy, bo przecież pamięć jak piosenka, która przyspieszając rytm naszych serc staje się przebojem.
Rock and roll był obecny nie tylko na wodzie, ale i wieczorem, na „Scenie na Quadro" na Starym Rynku. Wtedy też usłyszeliśmy najbardziej ogniste szlagiery Presley`a w wykonaniu tych, którzy pamiętają. Z legendą Króla Rock and Rolla romansowała (jako pierwsza) Marianna Ćwiąkała i „Ostatnie Takie trio". Między tym, co pierwsze i ostatnie w naszych myślach i pragnieniach, jeszcze z plakatów grały i śpiewały takie nazwiska jak: Tomasz Dziubiński, Włodzimierz Janowski, Sławomir Jaślar, Grzegorz Kupczyk, Maciej Piotr, Chili Em, Cross Fire. Wiersz autorski wypowiedział Bogusław Graliński.
Are you lonesome tonight? Ależ skąd, nie byliśmy samotni tej nocy. Wydarzenie z cyklu „Poznaniacy pamiętają Presley`a" po raz kolejny pokazało nowe doznanie melodii kolorytu wyobraźni o tym jaki był Elvis, jego twórczość, marzenia – te spełnione i takie, które nigdy nie doczekały się wyśpiewania podczas tournee. Dobrze, że Poznań chce pamiętać... nie tylko legendarnie, ale współcześnie... że znajdują się ci, którzy wspierają takie inicjatywy jak Miasto Poznań i firma Aquanet, dziękim którym rejs i koncert mogły mieć określony – godny zapamiętania wymiar.
Dlaczego Presley był „Królem"? – bo nie nosił korony ze złota, tylko z piosenek. A te, które usłyszeliśmy podczas rejsu i koncertu miały w sobie blask rubinów i topazów – nie tylko takich, jakie możemy dziś podziwiać w miejscach poświeconych Presley`owi – zapewniam – „That`s All Right".